piątek, 1 września 2017

A kidnaperom słoików kawowych mówimy zdecydowane NIE!

Kolejny dzień w pracy jawił się Irmie jak koszmar będący konsekwencją jakiegoś fatalnego zachowania, którego się dopuściła. Nie mogła sobie jednak przypomnieć takiego uchybienia, kiedy kolejny już dzień wędrowała w słońcu piechotą do lata… a nie, jednak do pracy. Lato musi poczekać, bo w końcu najpierw obowiązki, a później przyjemności. Kto to w ogóle wymyślił?? Potok myśli bibliotekarki płynął leniwie, kiedy stanęła przed drzwiami z napisem BIBLIOTEKA. „No właśnie, a ja zawsze pod prąd, dlatego najpierw będą przyjemności.” – pomyślała Irma przekraczając próg. Skierowała się prosto do czajnika, wstawiła wodę i sięgnęła po ulubiony kubeczek. Radio brzęczało już w tle, czajnik szumiał, a cisza zapełniała się z wolna odgłosami typowymi dla szkoły. Rozmowy, śmiechy, trzaskanie szafek w szatni, szuranie trampek i suwaki plecaków. Budynek budził się do życia i lada chwila miała do niego dołączyć również biblioteka. Jeszcze chwila, a otworzą się drzwi i wpadną dzieci. Irma z błogim uśmiechem sięgnęła po łyżeczkę i słoik z kawą. Ręka bibliotekarki natrafiła jednak na próżnię. Spojrzała zniecierpliwiona. Przecież woda zaraz zawrze! Rozejrzała się dokładnie, ale kawa nie zmaterializowała się w żaden cudowny sposób. Irma nabrała podejrzeń, że ktoś był w JEJ bibliotece i wyżłopał JEJ kawę. Tylko kto? Ponieważ właśnie zadzwonił pierwszy tego dnia dzwonek, rozwikłaniem tej zagadki Irma postanowiła zająć się później. Jednak szczęście, najczęściej zwane fuksem, postanowiło zupełnie inaczej. Kiedy więc kobieta nalała już sobie do kubka wody mineralnej i sadowiła się przy biurku włączając komputer, drzwi biblioteki otworzyły się z rozmachem i wszedł uśmiechnięty do granic możliwości mimicznych Matematyk. – Cześć, co robisz? – rzucił lekko, bezwstydnie rozsiewając aromat kawy z kubka, który ustawił na stoliku, dokładnie naprzeciwko Irmy. Prawa brew bibliotekarki powędrowała wysoko na czoło i pociągnęła za sobą złowieszczo łypiące oko. – A, tak sobie siedzę i kombinuję, czy mój słoik z kawą przypadkiem nie przebywa na gigancie albo czy nie został porwany przez kidnaperów… - odpowiedziała posępnie, równocześnie obserwując reakcję Matematyka. Nie pomyliła się. – Taaak? Hmmm, wiesz, że to ciekawe, gdzie mógł się podziać… - zachichotał nerwowo i szybko podniósł się z krzesła. – No to tego, to ja już może pójdę. Zobaczę, czy jakieś dzieci nie przyszły na kółko… - wycofał się w stronę drzwi. Irma westchnęła i przewróciła oczami. – Gdybyś przechodził w okolicy pokoju nauczycielskiego, powiedz, proszę, mojemu słoikowi, że ucieczka z domu nie załatwia sprawy! – zawołała za nim, gdy znikał w korytarzu. – A ewentualnym kidnaperom słoików kawowych mówimy zdecydowane NIE! – krzyknęła w stronę zamkniętych już drzwi.


Kurtyna.